Podcast

Nowe regulacje w branży beauty: Co musisz wiedzieć?

W tym odcinku dowiesz się:
  • Jakie działania mogą być ryzykowne marketingowo?
  • Kogo dotyczy ewentualna kara?
  • Jak ustawa wpływa na lekarzy?

Nowy rok przysporzył branży beauty sporo problemów w obszarze marketingowym. Chcemy trzymać rękę na pulsie, dlatego porozmawialiśmy z radcą prawnym, mecenasem Tomaszem Palakiem.

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o nowych obostrzeniach i jak sobie z nimi radzicie – swoimi przemyśleniami na ten temat możecie podzielić się w sekcji komentarzy pod filmem na YouTube.

Słuchaj podcastu

tam gdzie Ci najwygodniej

Wersja do czytania

Nowe regulacje w branży beauty: Co musisz wiedzieć?

Rozwiń

Natalia: Cześć Tomku.

Tomek: Cześć.

Natalia: I witam się również z widzami, ponieważ dzisiaj nastąpiło przejęcie tego kanału przeze mnie. Mamy tutaj gościa Tomka Palaka. Tomek, opowiedz tak ciut ciut o sobie naszym widzom i zaraz powiemy o czym będziemy rozmawiać…

Natalia: Cześć Tomku.

Tomek: Cześć.

Natalia: I witam się również z widzami, ponieważ dzisiaj nastąpiło przejęcie tego kanału przeze mnie. Mamy tutaj gościa Tomka Palaka. Tomek, opowiedz tak ciut ciut o sobie naszym widzom i zaraz powiemy o czym będziemy rozmawiać.

Tomek: Jestem prawnikiem, ale nie uciekajcie jeszcze, bo może nie będzie aż tak nudno, bo jestem prawnikiem, który o tych internetowo marketingowych tematach mówi tak najprościej jak się da, tak żeby to przełożyć na życie, na praktykę. I też takie dzisiaj jest zadanie, jakie postawiła przed mną Natalia w ramach naszego spotkania.

Natalia: Dokładnie. Jak wiecie albo nie wiecie, wraz z nowym rokiem weszła nowa ustawa o tym, jak mamy reklamować kliniki urody, kliniki dentystyczne. I o tym chcemy dzisiaj porozmawiać, bo jest strasznie dużo zawiłości, jeśli chodzi o tą ustawę, zresztą chyba jak zwykle. No i jest też trochę takich sytuacji pod tytułem: wysokie kary.

Tomek: Można dostać po głowie. To prawda. I no, zaobserwowałem też to rzeczywiście, widzimy się tak w drugiej połowie stycznia, chyba mogę to zdradzić. Miałem okazję do kilku takich spotkań, konsultacji z osobami. Trochę spanikowanymi ze względu na te zmiany, które tutaj się zapowiadały, a potem przyszły i rzeczywiście, delikatnie mówiąc, wymagałyby może doprecyzowania.

Natalia: Dokładnie. Dlatego dzisiaj będziemy doprecyzowywać. Więc myślę, że dobrze byłoby zacząć od tego, jak to jest z tymi zabiegami medycyny estetycznej. Jeżeli mamy np. taką sytuację, że nagrywamy filmik: nie pada w nim nazwa handlowa preparatu, który jest używany do danego zabiegu, ale dalej pokazujemy, że coś wstrzykujemy…

Tomek: To jest pytanie, które w gruncie rzeczy zawiera w sobie trzy. Więc trzeba to będzie pewnie porozbijać na części. Może zróbmy tak, trzymaj je w głowie, a ja najpierw powiem taką ogólniejszą zasadę. Zasada brzmi tak: zakaz reklamy wyrobów medycznych i używania do tego, powiedzmy lekarzy, jeśli, jeśli są do tego potrzebni lekarze. Czyli po pierwsze może się okazać, że produkt, jaki wy, nasi słuchacze, macie, w ogóle nie jest na liście tych wyrobów i że ta ustawa go nie dotyczy i koniec jakby problemu, tematu. Więc jeśli nie mamy do czynienia z wyrobem medycznym, to jest po problemie. Niestety w każdym przypadku trzeba to sprawdzić. Druga sprawa, nazwijmy to duży wyjątek jest taki, że to mają być produkty, do których – w uproszczeniu – potrzebny jest lekarz, więc jeżeli to jest produkt medyczny, który może zastosować nazwijmy to laik, to spoko. I znowu produktem medycznym teoretycznie jest bandaż, strzykawka, nie wiem czy nie tampon czy podpaska, więc mogłoby się okazać, że – zostańmy już przy tym bandażu, że właściwie też tego problemu nie ma, bo nie jest do tego konieczny nam pan doktor z założenia. W ogóle ta ustawa celuje w tych wszystkich, którzy jednak chcieli sobie świecić lekarzami albo pseudo lekarzami, dadzą jakiegoś ziomeczka ze stetoskopem w kitlu i mówią: no, to on to poleca. Więc to był największy, powiedzmy, ból. Teraz wracam do Twojego pytania, tylko musisz je chyba powtórzyć.

Natalia: Muszę chyba powtórzyć. Chodzi mi o to – no bo nie ukrywam, gdzieś tam dużo działamy na TikToku – no i teraz pojawia się taki problem, że chciałabym pokazać ten zabieg, tak, chciałabym pokazać, jak on przebiega. No ale czy ja mogę pokazać coś takiego jak na przykład etapy tego zabiegu?

Tomek: Czekaj, ja będę ci przerywał. Mówię, że to jest wielowątkowe pytanie, które zadałaś, zaczęłaś z grubej rury. Zabieg? No nie ma tak dobrze, żeby zrobić przed i po na przykład. Nie, tego komfortu nie ma. Zabieg. Jeżeli pokazujemy zabieg, to zaczyna się zabawa pod tytułem czy w toku tego zabiegu pokazujemy lekarza? Lekarze – właściwie, szczerze mówiąc – już przed tymi zmianami, oni nie mogli sobą, że tak powiem, promować produktów medycznych. To wynika z kodeksu etyki lekarskiej, bodajże z artykułu 63, tylko że dotąd to było trochę w ten sposób, że jeżeli lekarz tam nabroił, to on ponosił odpowiedzialność przed swoimi kolegami po fachu, czyli w praktyce przed jakimś sądem dyscyplinarnym, złożonym z reguły z jakichś tam szanowanych starszych kolegów, którzy nie zawsze w ogóle wiedzą też, co to jest TikTok.

Natalia: No tak.

Tomek: Problem był, powiedzmy, na lekarzu, a nie tak do końca na producencie, usługodawcy, agencji. To jest pierwsza różnica, że teraz rozszerzyła się ta odpowiedzialność. Więc w tym przykładzie znowu: zabieg. No to też o tym słowie możemy sobie porozmawiać, ale jeśli mamy do czynienia z tym, że ten zabieg polega na przed i po, no to to już byłbym ostrożny, jeśli mamy do czynienia z tym, że tam się pojawia pan doktor i mówi ja jestem doktor i mówię, że to jest super, też raczej by mi to zaśmierdziało. Natomiast jeżeli, bo też taka była, pamiętam jeszcze pierwotną część twojego pytania, jak powiedziałem, że ono jest takie duże, jeżeli tam się pojawia jakiś komunikat na zasadzie: bez nazwy handlowej, tylko na zasadzie: tutaj coś się dzieje, bez pokazania lekarza, bez pokazania before&after, myślę, że można by być spokojniejszym, że jeśli to jest to, że przechodzimy się w tej chwili po naszym budynku i kręcimy storiesa: tu jest taki gabinet, to jest coś takiego. Używam słowa „spokojniejszym”, bo nie chcę dawać żadnej gwarancji, ale pewnie byłoby się niżej na stosiku – dobrze, że jest obraz – na stosiku na kupce ludzi, którzy są do odstrzelenia. To tutaj u góry byliby ci, co lecą na grubo, a my bylibyśmy jednak trochę tutaj, niżej, w dalszej kolejce pod tytułem: no okay, lecimy od tych najgroźniejszych. Dla najbardziej szokujących, nazwijmy to wprost.

Natalia: Okay, dobrze. To teraz powracając do tego wielkiego pytania, które zadałam. No to zróbmy sobie od niego takie odnogi właśnie. No bo wspomniałeś o kitlu, o fartuchu, o scrubsach, jak zwał, tak zwał. I teraz właśnie pojawia się taki szczegół. Ale on jest, myślę, dosyć istotny, szczególnie dla agencji, które tworzą content. Rozumiem, że nie możemy reklamować żadnych usług, kiedy na grafice jest osoba w fartuchu, ale właśnie co ze scrubsami, czyli tymi krótkimi koszulkami? Czy to, i na przykład logo danej kliniki, czy to też jest sugerowanie, że jest to lekarz, czy nie?

Tomek: Jak się pewnie domyślasz, takie słowa jak kitle czy scrubsy się nie pojawiają w tych przepisach, tylko się pojawiają raczej takie ogólniki na zasadzie: bez wprowadzania w błąd i tak dalej. Więc pierwsza rzecz jest taka, że no nie można w zasadzie wprost użyć lekarza. Więc podwójnym grzechem jest użycie kogoś i udawanie, że on jest lekarzem, tak? Teraz kwestia jakbyśmy definiowali sobie, że tak udajemy. Dla mnie jeżeli on ma rzeczywiście kitel, stetoskop to ja bym się nabrał. Tutaj mówisz o tych „krótkich rękawkach”, pół żartem, pół serio mówiąc, mi się wydaje, że też ludzie by się nabrali, ale to już jest ocena moja, a nie urzędu, ani kogokolwiek w żaden sposób nie wiążąca, powiedzmy, wprost. Więc być może, jeżeli ktoś z słuchających nas zdecyduje się po prostu podjąć to ryzyko, nazwijmy to po imieniu i nie iść stetoskopy, ale pójść w to, no to być może to przejdzie. Natomiast jeśli nie, to żadna to jest pociecha dla tej osoby, że będzie tym pierwszym, który dostanie karę i wszyscy będą mówić: zgodnie z precedensem tych, jednak nie wolno, no to to jest marna pociecha. Ja zawsze tak jeszcze jak gdzieś tam występuję czy gdzieś mówię: możesz być pierwszym, który trafi na moje slajdy i będę mówił, że oni już dostali, więc żadne to jest mimo wszystko frajda. Więc ja tutaj po prostu sygnalizuję ryzyko i możemy ewentualnie próbować o tym rozmawiać pewnie indywidualnie, już o konkretnym zdjęciu, jeżeli, wiesz, ci nasi słuchacze by chcieli, to zapraszam do siebie, byśmy może myśleli o konkretnym zdjęciu, o kadrowaniu, o jakiś takich historiach, ale still – byłaby to nadal pewna forma, analiza ryzyka, z którym ostatecznie zostałoby się samemu.

Natalia: No jest to duży problem. Ja mogę mówić z tej perspektywy agencyjnej, bo tworzymy content. No a teraz… I nie wiemy, czy możemy sobie pozwolić na dane zdjęcie, czy powinniśmy coś w nim zmienić. No, jest to bardzo ryzykowne, no bo tak jak mówisz, nikt nie chce być pierwszy.

Tomek: Ja miałem ciekawe, ciekawe pytanie. Tak jak mówiłem już miałem kilka spotkań na ten temat i ciekawe pytanie. I też znowu nie chcę dawać gwarancji, ale może jest to jakiś trop. Bo zapytano mnie: a co jeśli pojawia się maszyna i ta maszyna zawiera logo i w sumie jest to jakaś tam reklama? Ona się pojawia. Załóżmy, że nie jest clue, że nie jest: patrz, tu jest maszyna, ona robi czary, before&after, to jest lekarz. Załóżmy, że ona się pojawia, np. właśnie, niech będzie, na stories. Przechodzimy się po budynku, pojawia się maszyna i obawę wzbudzało u klientów moich czy oni w tym momencie w tym filmie są zmuszeni jakoś to blurować, kadrować, wywalić ten kadr. I powiedziałem – i znów zastrzegam na wszelki wypadek – moja, moja ocena prywatna, ale powiedziałem tak: przede wszystkim wy żyjecie w bańce i wam się zdaje, że jak ludzie widzą to logo, to wiedzą o co chodzi. A prawda jest taka, że taki typowy człowiek widzi kawał metalu i tam jest jakiś napis i on nie rozumie co to znaczy. Być może jakby się zawziął, to by sobie to dogoogle’ował czy coś. Ale według mnie to jest tak, że jeżeli widzimy gdzieś w tle maszynę, na tej maszynie jest logotyp, ewentualnie nazwa i nie ma kontekstu, że ona służy do tego i że robi czary itd., to jest to trochę bardziej pozwalająca na spokój sytuacja. Nie trzeba – według mnie przynajmniej – się bawić w jakieś blurowanie czy kitranie tego logo. No bo wracamy do punktu wyjścia. Laik w sumie nie wie co to jest, że to jest kawał metalu z jego punktu widzenia i napis, który też nic mu nie mówi.

Natalia: Dokładnie. No właśnie chodzi tutaj o takie niuanse, bo tak jak mówisz, gdzieś tam możemy sobie interpretować te rzeczy, które czytamy w internecie, ale no jednak warto każdą… Jeżeli jest taka sytuacja, że mamy wątpliwość, no to tak jak mówisz, właśnie warto się zgłosić do takich osób jak Ty. Dokładnie. No ale dobrze, powróćmy do tego, do tych niuansów. Ja jeszcze zastanawiałam się nad taką rzeczą, jak usłyszałam o tym wszystkim i sam o tym wspomniałeś, o słowie „zabieg”. Samo słowo „zabieg”. Czy ono kiedy podpinamy kampanie pod post, w którym występuje to słowo, czy to jest ok, czy to już jest duże ryzyko?

Tomek: Wiesz co? Nie ma jednoznacznej jakiejś regulacji, która mówi że „zabieg nie wolno” itd. Natomiast wydaje mi się, że większości Polaków jednak to słowo się kojarzy tak medycznie, nazwijmy to. I byłoby dla urzędu argumentem, jeżeli pojawiłby się człowiek nawet w białej koszuli, niech będzie, że w koszuli, tak jak ja, tylko bez marynarki, a jest człowiek w białej koszuli i pojawia się hasło „zabieg” i jeszcze pojawia się nie wiem, coś tam trzeciego. No to byłby to kolejny gwóźdź do trumny, pół żartem, pół serio, to słowo „zabieg” wydaje mi się, bo w takim potocznym rozumieniu jednak większości Polaków się ono z medycyną potencjalnie kojarzy tylko i wyłącznie na agencji tudzież jej kliencie, pozostałaby wtedy konieczność tłumaczenia się na zasadzie: nie, bo zabieg to również może być tego typu itd itd. i czy to by było skuteczne, to ja nie chciałbym obiecywać.

Natalia: No właśnie, bo już poruszyłeś też ten temat i to fajnie, że do tego doszliśmy znowu, kto tu się tłumaczy i ma najgorzej.

Tomek: Wszyscy. Jak to w prawie – wszyscy mają zawsze najgorzej, bo jeżeli trzeba to do kogoś się tam ostatecznie dobiorą. To jest analogiczna sytuacja. Też miałem o to sporo pytań ten plus minus kwartał temu jak weszły te wszystkie regulacje dotyczące, nawet nie regulacje, tylko doprecyzowanie, wytyczne dotyczące oznaczania reklam, współprac przez influencera. Wtedy z kolei o tym miałem okazję dużo popełnić nagrań i też było częste pytanie: kto odpowiada? I tam wprost jest przepis, że jeżeli to jest w jaki sposób reklama wprowadzająca błąd, to po głowie dostanie nie tylko producent, nie tylko agencja, ale również przedsiębiorca, który tę reklamę wytworzył, czyli w tym przypadku po prostu influencer. Więc tam dostają po głowie wszyscy. Tutaj w sumie analogicznie.

Natalia: Czyli tutaj leci agencja, przedsiębiorca, który do tej agencji należy. Kto jeszcze?

Tomek: Każdy, kto gdzieś tam się jako ten komunikat potencjalnie przewija. Więc znowu, jeżeli to np. zahacza o to – też miewałem o to pytania – zahacza o to, że pojawia się influencerka i ona przychodzi na rzęsy before&after i ona sama, powiedzmy nieproszona, zrobiła before&after, mogła – nie mogła, zaczyna się zabawa i już może te zabawy sobie odpuśćmy, ale clue jest takie, że przede wszystkim kto odpowiada za to. Ale sygnalizuje już teraz, że jeśli np. wasi klienci typu zabiegi kosmetyczne, a tym bardziej jakieś kwasy itd. no to, no to jeżeli oni mają jakieś stałe współprace z influencerkami, że one przychodzą i coś tam wrzucą od siebie, to może warto tym razem uważniej się przyglądać, co wrzucają, albo mieć to, co prawdziwi, porządni prawnicy nazywają „dupochron”, czyli dupochron w umowie na zasadzie, że jeżeli ona coś tam jednak nabroi, to bardziej będziemy próbować problem przenosić na nią itd. Też wiem, to, że powiedziałem słowo „umowa” nie znaczy, że jest tam kompletnie oderwany od realiów i ja wiem, że tak w realu to często jest na gębę, przychodzi dziewczyna, jest barter, ona ma tam zniżkę albo coś i wiem. Ale w tej umowie nazwijmy to umownie „umowa” lepsza umowa na papierze, wiadomo niż na mailu, lepsza niż na mailu niż na Messengerze, bo z Messengera wywalą Cię ze znajomych i masz po umowie. Każda rozwiązanie z nich jest lepsze niż, powiedzmy wprost „na gębę”, więc jakiejś umowie. Tutaj niekoniecznie tej pisemnej, żeby było, że: hej, ja Cię zobowiązuje, że pilnuj się też pod tym względem, bo dostaniesz po głowie, ale nie tylko Ty i ja też się boję.

Natalia: Dobrze. No więc tak, powiedziałeś również o storiesach i to jest coś, co po prostu spędza mi sen z powiek. Nie mogę spać przez to, jakie jest rozumienie prawa. Bo jeżeli tak, powiedzmy, że jestem kliniką dentystyczną albo i urody, i wstawiam post z np. lekarzem, który wykonują zabiegi medycyny estetycznej, ale nie podpinam pod niego żadnej kampanii, reklamowej, żadnej reklamy. I czy w rozumieniu takim to jest dalej reklama? Czy wstawienie posta na Facebooka jest dalej reklamą? Czy odkąd Facebook wprowadził cały system reklamowy – nie?

Tomek: No, mam tutaj chyba złe wiadomości dla Twojego snu na powiekach, że nie będę w stanie aż tak Cię ostatecznie uspokoić. Ale przekładając to na razie z prawniczego na taki ludzki, a przede wszystkim marketingowy, to to o czym mówisz – tak w mojej ocenie to jest content marketing, powiedzmy, personal branding ewentualnie tego lekarza dentysty zwał jak zwał, ale no taki taki marketing, niebezpośrednio reklamowy. No i wracamy do punktu wyjścia, bo np. dużo zależy od tego, czy to jest post na stronie kliniki. Jeżeli to jest post na stronie kliniki, to w zasadzie można uznać, że każdy tego typu post jest mimo wszystko reklamą. To jest jak ja wchodzę do sklepu, zostawmy na moment, że to są usługi, ale gdyby to było wiesz, fanpage albo Instagram należący do ziomeczków, którzy sprzedają kubki, no to każdy post jak ja tam wchodzę, to mimo wszystko ten jest o kubkach, ten będzie o porcelanie, ten jest jak powstają kubki, ten jest że jest zniżka, ale wszystkie są tak naprawdę reklamą. Nawet jeżeli wymieniłem wśród nich taki edukacyjny, czyli jak powstają te kubki. Jeżeli mielibyśmy tutaj próbować, to jakoś podpiąć pod edukację, no to na tym konkretnym fanpejdżu nadal tak naprawdę wydaje mi się, że jest to content o charakterze reklamowym, ale to znów moja ocena i może jest zbyt rygorystyczna, ale ja wolę tutaj powiedzieć trochę zbyt rygorystycznie, na wszelki wypadek, żeby potem nie było kłopotów dla naszych odbiorców. Bo – jak pewnie się domyślasz – odpowiedź ostatecznie jest taka, że nikt nic nie wie.

Natalia: Że to zależy.

Tomek: Co do zasady to zależy, o ile ustawa nie stanowi inaczej, podaj dane do faktury. Tak najkrócej, ale staram się tak naprawdę pomóc w tych okolicznościach, w jakiej się znajdujemy, gdzie nie ma jeszcze takich precyzyjnych doprecyzowań. Jesteśmy też – na marginesie, ale nie do końca – jesteśmy też w tej chwili, w momencie, gdy dużo osób żyje tym omnibusem, tym jak te ceny mają być pokazywane z ostatnich 30 dni przed obniżką itd. I najpierw była rozmowa o tym, że jak to robić, najpierw tu Allegro, tu eObuwie, tu mogę mówić konkretnymi markami, zrobili to jakoś tam po swojemu, a dosłownie w połowie, bodajże szesnastego 16 stycznia UOKiK zrobił screeny od nich i powiedział: tak nie wolno. Więc jestem pełen przeczuć, że zbliżona sytuacja może nastąpić, jak już pierwsze ruchy zostaną podjęte i że te wytyczne powstaną na zasadzie tego, że tak nie wolno, mimo że właśnie tak się stało. To nie jest kolejność, która jest w mojej ocenie wymarzona. Mógłbym tutaj trochę ponarzekać na to, że te wytyczne pojawiają się później, ale chyba szkoda czasu antenowego. W każdym razie Omnibus jest tutaj dobrym przykładem. Zresztą jakbyście mieli jakieś tam omnibusowe pytania to też zapraszam, bo pierwsze dwa tygodnie tego roku to spędziłem na przemian na Omnibusie i na właśnie tym, o czym rozmawiamy dzisiaj, co drugi dzień dosłownie.

Natalia: Gorący temat, co?

Tomek: Dokładnie, dokładnie. Więc jakby co to też wpadajcie z Omnibusem, tylko tutaj już jest o tyle lepiej z tym Omnibusem, że rzeczywiście pojawiły się te doprecyzowania, to, że pojawiły się późno i że pojawiły się pokazując już prawdziwe rzeczy – no już nie narzekajmy. Liczę, szczerze mówiąc, że coś analogicznego nastąpi w kontekście tym, o którym rozmawiamy w tej chwili i że też będzie można powiedzieć, czy jeżeli to jest na stronie np. bo ja uważam, że będzie to rozróżniane, prawdopodobnie, nie mogę też obiecać, wiadomo, ale uważam, że będzie to rozróżniane. Jeśli to jest sytuacja, w której wrzucamy to jako klinika, a jeśli to jest sytuacja, że ten dentysta wrzuca np. share stamtąd u siebie, to może to już trochę będzie prościej. No ale to znowu to jest pole do wielu manipulacji, kombinacji, gdzie ostatecznie prawdopodobnie albo te wytyczne – miejmy nadzieję – te wytyczne, albo te kary będą jakimiś precyzyjniejszymi rozstrzygnięciami. Natomiast gdyby tak podsumować, spróbować podsumować jednym zdaniem myślę, że bezpieczniej z Waszego punktu widzenia będzie uważać, że content marketing również jest reklamą i że te wszystkie historie, o których rozmawiamy, go dotyczą.

Natalia: Okay, no to to jest na pewno coś, czego nie chciałam usłyszeć.

Tomek: Ale tutaj to jest opcja, wiesz, bezpieczna. Nie no, taka trochę rola prawnika przewidywać zagrożenia na zapas i straszyć.

Natalia: Po to tutaj też się dzisiaj zebraliśmy. No ale tak, my cały czas o tym, jak źle, jak niedobrze, jak tragicznie, no ale jest też w tym coś trochę dobrego. To niestety się skończy, no bo na spokojnie, to nie jest tak, że zaraz ktoś zapuka w drzwi i „5 milionów dawać”, tylko że mamy te pół roku takiej ochronki.

Tomek: To może ja powiem jak to wygląda. Rozmawiamy w styczniu i jeśli teraz robicie te nowe kampanie, nowe reklamy itd. To trzeba już to uwzględniać. Nie można tam robić tych kombinacji, o których dotąd zdążyliśmy porozmawiać. Natomiast to nie jest tak, że teraz ktoś tak jak mówisz z buta wejdzie o 6 do firmy, jakaś trzyliterówka i powie: no ale za te kampanie, które to żeście zrobili w 2020 to dostajecie też w łeb. To nie tak, ponieważ do końca czerwca, czyli przez pierwsze półrocze tego roku, jest czas na dostosowanie się. Bardzo zwracam na to uwagę, bo to tak fajnie brzmi „czas na dostosowanie się”, ale to oznacza tak naprawdę – ja już wiem co to oznacza, bo tak jest zawsze – że w ostatnich dniach czerwca wszyscy spakowani przyjdą do mnie i powiedzą: Mój Boże, co ja mam zrobić z moją reklamą, która wisi od 2018? Albo czy ja nie muszę zmienić struktury mojej strony internetowej? Co z cennikiem? Czy może być cennik? Czy może być przed, po itd. Ja przypuszczam, że to tak fajnie brzmi czas na dostosowanie, ale więcej może nawet afery, paniki, zwał jak zwał z tymi regulacjami będzie nie w tej chwili, tylko na przełomie czerwca i lipca. I może dobrze, że spotykamy się teraz, żeby chociaż trochę osób w miarę możliwości w tym kontekście, nazwijmy to uspokoić i żeby zabrali się za to z rozsądnym jakimś wyprzedzeniem. To też właśnie powoduje to tak na marginesie, ale nie do końca. Już jest za późno na tę poradę, którą oglądacie, ale nieprzypadkowo widziałem, że sporo, sporo podmiotów tego typu puściło półroczną kampanię facebookową trzydziestego grudnia. Żeby jeszcze liczyła się jako zeszłoroczna. Na to już jest za późno i zresztą nie wiem, czy to by ewentualnie było jakąś linią obrony, ale widziałem, że niektórzy po prostu jeszcze myślą: O kurczę, zdążymy, zdążymy. Spróbujmy to podpiąć pod stare regulacje i lecimy z koksem. I kampania trwa do maja. Przypadek? Nie sądzę.

Natalia: No na pewno nie przypadek. Wiadomo, że każdy próbuje się jakoś w tym wszystkim odnaleźć. Ja też przy tym wszystkim myślałam sobie o tym, że okay, więc tak nie możemy pokazywać przed i po, nie możemy pokazywać kogoś, kto przypomina lekarza, kto jest lekarzem. Generalnie wiadomo, że to wszystko skupiło się raczej na klinikach urody niż na klinikach dentystycznych, ale te kliniki dentystyczne też mają tutaj sporo problemu z niektórymi grafikami, z niektórymi reklamami. No i ja się na przykład zastanawiałam właśnie nad takimi narzędziami, których dentyści używają, czyli jakieś lusterka, wiertła, czyli to wszystko dalej są wyroby medyczne? Nie możemy tego w żaden sposób, nawet bez zestawienia z człowiekiem. Nie powinniśmy tego promować?

Tomek: No to trzeba niestety za każdym razem weryfikować co się znajduje na ustawowej, przepisowej, zwał jak zwał, liście. Czasem można być zaskoczonym, bo może się okazać, że bandaż, ale pamiętajmy, że to po pierwsze czy jest na liście, a po drugie to jest drugi temat, czy do tego jest konieczny właśnie zawodowiec – no bo bandaż, laik, raczej to powinno się udać. Ciężko jest mi powiedzieć, czy lusterko jest tylko dla zawodowców. Chyba nie. Więc to by chyba powinno się udać, ale obiecać nie mogę. Na to się jeszcze nakłada w tym kontekście, o którym mówisz tej chwili, że wiesz, że klinika dentystyczna, ale często w praktyce wiem o tym, są oferowane tam jakieś takie bardziej estetyczne zabiegi, jakieś piaskowanie, jakiś tam scaling itd. Więc może się okazać, że niby zahaczamy tu o medycynę, a może ten akurat konkretny zabieg jest w stanie – no nie powiem laik, bo ja nie chciałbym, żebym sam sobie robił ten scaling – ale że nie jest do tego jakieś konieczny zawodowiec, więc bardzo możliwe, że to będzie też rozstrzygane w praktyce. Na razie wszyscy trochę się tak poruszają po polu minowym i starają się i mają wrażenie, że wiesz, że każdy krok to mina. No ale jakieś ktoś podejmie krok, okaże się, że tam nie ma miny. Potem następny, następny i się okaże, że już tych jest trochę mniej i wtedy będzie wiadomo gdzie nie włazić. Ale na razie jest tak, że jak się zaczyna grę w sapera, na początku nie wiadomo.

Natalia: Dokładnie. Nigdy nie wiadomo. Kto wie, kto będzie pierwszy. No tak jak sam wspomniałeś, chcielibyśmy właśnie trzymać rękę na pulsie, stąd to wyprzedzenie. Jedna z rzeczy, które moją uwagę to była ta część ustawy, gdzie mówimy o efektach, bo nie możemy przed i po, nie możemy za bardzo mówić, że np. coś jest bezbolesne, bo kogoś to może zaboleć, jak kogoś nie wprowadzimy w błąd i tak dalej. Ale np. pomyślałam sobie: reklama pod tytułem zabieg wyszczuplający sugeruje tutaj, że po tym zabiegu…

Tomek: Jest się szczupłym.

Natalia: No właśnie, czy ja sugeruję, że ten ktoś będzie szczupły? Czy ja sugeruje, że on Cię wyszczupli? A może niekoniecznie Cię wyszczupli? Czy to jest to wprowadzanie w błąd również?

Tomek: Właśnie, wiesz co ciężko tak naprawdę na to, na to odpowiedzieć i mi będzie i tym urzędnikom. Ale ja znowu bym szedł – za każdym razem idzie się tutaj trochę tak wiesz, w teorię człowieka, który się nie zna, który którego broni ten urząd. Bo te urzędy mają zadanie bronić takich kompletnych amatorów przed manipulacją, nazwijmy to. Niestety, nastawienie nieraz jest takie, że marketing to też manipulacja, że sprzedaż to jest, wiesz, oszustwo i tak dalej. I w tę stronę trzeba iść. Więc założyłbym może w ten sposób, że będzie na tyle pro konsumencka ta interpretacja, że wręcz prodebilna. Czyli że jeżeli ktoś będzie kompletnie bez pojęcia i takiej osoby będziemy bronić, która nic nie rozumie i która nie wpadnie na to, że wiesz, że wyszczuplanie, to nie szczupłości jakaś gwarancja itd. Znów -ostrożność. Ja tutaj, niestety to drugi raz dzisiaj mnie tak przyłapujesz, ale to nie jest mój pomysł ta regulacja, to ja tutaj nie chcę za nie odpowiadać, mówić, że są super. Tylko przyłapujesz mnie na tym, że muszę powiedzieć, że zachęcam do jakiejś ostrożności i nie mogę dać gwarancji, że to po prostu będzie przepuszczone bez konsekwencji.

Natalia: Czyli wnioski mamy takie. Teraz chciałbym to podsumować. Nie pokazujmy przed i po tak, nie grajmy lekarzem, to też taka gwiazdeczka na koniec. Też słyszałam o tym, że dzieci na grafikach, jeżeli chodzi o te wszystkie zabiegi dentystyczne, właśnie też między innymi, to też nie.

Tomek: Śmierdzi krótko mówiąc.

Natalia: Tak, generalnie śmierdzi. Nie robimy tego, nie sugerujemy jakie będą efekty danego zabiegu. Uważamy ze słowem „zabieg”, uważamy ze słowem, ze wszystkimi nazwami handlowymi i wszystkich preparatów, tego w ogóle nie robimy. Ale tak jak powiedziałeś, warto trzymać rękę na pulsie. Dlatego też warto do tego wszystkiego przystąpić po prostu wcześniej.

Tomek: Tak jest, warto. To moja część podsumowania. Żeby nie było tak pesymistycznie, bo z Twojej wynika: nie wolno, nie wolno, nie wolno! Tak więc spróbuję też dokonać jakiejś swojej części podsumowania. Po pierwsze: jest jeszcze czas. Po drugie: warto się za to zabrać właśnie z wyprzedzeniem i przewidywać, że pewne rzeczywiście ryzyka, nazwijmy to, następują i nie zostawiać na ostatnią chwilę. A poza tym mimo wszystko ostatecznie okaże się, że pewne rzeczy wolno. Przyczepiłem się do tego przykładu, ale niech on już będzie. Czyli spacer po gabinecie i nagranie stories. To nie znaczy, że teraz jak się pokaże tam pięta lekarza, to jest koniec świata. Albo jak się pokaże logo, które nic laikowi nie mówi, to to jest koniec świata. To, że pojawia się cennik, bo też dostałem takie pytanie, to też nie jest jakiś powiedzmy dramat. Więc ja rozumiem i zgadzam się z tym, że te regulacje ingerują mocno w tę branżę. Natomiast miewałem takie odwiedziny, gdzie ci ludzie naprawdę myśleli, że nie mogą powiedzieć, ile coś kosztuje. To nie idźmy już w taki kompletny, kompletny absurd. Albo gdzie właśnie myśleli, że jeżeli tam pokazali rękawiczkę, to już w ogóle jest po nich i czy mają usuwać reklamę sprzed pięciu lat z rękawiczką? Myślę, że nie idźmy w aż taki absurd i mimo wszystko przekonacie się – mam nadzieję – że po prostu to zmusi do takiego marketingu bardziej, bardziej z jednej strony sprytnego, no bo oczywiście będzie się opierać na pewnym obchodzeniu, ale z drugiej strony może to nie jest dobre słowo sprytnego, tylko takiego bardziej od serca, bardziej pokazującego, że da się to zrobić miło, bardziej idącego w atmosferę, otoczenie niż w gwarancję efektów, cudów i tak dalej.

Natalia: Czyli generalnie rzecz biorąc po prostu należy przyjść do agencji.

Tomek: O, to mi się podoba. I do prawnika!

Natalia: I do prawnika. Tak, to właśnie chciałam powiedzieć, żeby czasem nie zapukał ktoś o szóstej rano tak jak mówisz…

Tomek: Tak jest.

Natalia: …i mi wlepi karę. Ale generalnie lepiej iść w tę stronę, żeby było bezpieczniej, żebyśmy mieli na to czas, żeby ktoś nad tym generalnie czuwał. No bo o to w tym wszystkim chodzi. Mamy te pół roku, to też warto zaznaczyć, ale już musimy się pilnować. To w takim razie podsumowując, jeżeli ktoś byłby zainteresowany taką poradą od Ciebie, gdzie Ciebie szukać?

Tomek: Na tomaszpalak.pl. Sprytna nazwa strony albo prawnik.blog.pl. Znajdzie mnie też wszędzie na socialach, Tomasz Palak, jako Instagram, Facebook, TikTok. Wszędzie, wszędzie. Jak kto lubi.

Natalia: Bardzo sprytne rozwiązanie. Polecamy takie rozwiązania. I tym samym dziękuję Ci bardzo za tą rozmowę, a Was zapraszam do komentowania, bo jak widzicie temat jest bardzo szeroki, więc jeżeli macie jakieś pytania to zostawcie je w komentarzu. Poprosimy też Tomka, ewentualnie o odpowiedź. Oprócz tego subskrypcje, łapki w górę, tik tok, Instagram. Wszystkie nasze sociale czekają na Was. I do zobaczenia w następnym odcinku!

ProjectUP - Agencja marketingowa dla e-commerce

Subskrybuj

Podcast

Wpisz swój adres e-mail poniżej, a otrzymasz od nas regularnie informacje o nowych odcinkach i wpisach na temat sprzedaży i marketingu B2B!