Blog

Typopolo – litera, a discopolo

Cudze chwalicie, swego nie znacie. W kontekście Typopolo może nie jest to najbardziej trafne sformułowanie. Wiele jednak zależy od punktu spojrzenia na ten trend / kierunek w sztuce / movement. No właśnie, czym w zasadzie jest „Typopolo”? Czy faktycznie mamy czego się wstydzić? Jaki ma wpływ na sztukę współczesną i polskie ulice? Czego możemy się z niego nauczyć? Zapraszam do przeczytania artykułu o świecie mieniących się kolorów, dziwnych znaków i polskiej „ulicznej reklamy”.

Światła miasta

Cudze chwalicie, swego nie znacie. W kontekście Typopolo może nie jest to najbardziej trafne sformułowanie. Wiele jednak zależy od punktu spojrzenia na ten trend / kierunek w sztuce / movement. No właśnie, czym w zasadzie jest „Typopolo”? Czy faktycznie mamy czego się wstydzić? Jaki ma wpływ na sztukę współczesną i polskie ulice? Czego możemy się z niego nauczyć? Zapraszam do przeczytania artykułu o świecie mieniących się kolorów, dziwnych znaków i polskiej „ulicznej reklamy”.

Typopolo – litera, a discopolo

„Typopolo” kiedyś

Termin ten powstał w zasadzie nie tak dawno, bo w 2001 roku. Pierwszy raz takiego sformułowania o amatorskiej typografii tworzonej na potrzeby rzemiosła i handlu lat 90. użył Jakub Hakobo Stępień. W taki sposób powstała zwyczajowa nazwa, która łączy w sobie terminy typografii i discopolo, która na stałe zagościła w naszym słowniku. Nazwa idealnie opisywała podejście projektantów do zabiegów typograficznych, jakie można było spotkać na ulicy w latach 90. Kierunek ten charakteryzował się nieprofesjonalnym liternictwem, mocno kontrastowymi barwami, a przede wszystkich niestosowaniem się do zasad typografii. Projekty często wykonywane były ręcznie przy wykorzystaniu najprostszych technik i materiałów. Popularne stały się litery samoprzylepne, kolorowe folie oraz wycinanki. Każdy z nas kojarzy takie szyldy, w końcu spotykamy je w dalszym ciągu na naszych ulicach.

„Typopolo” dziś

Dzisiaj bardzo często oceniamy „Typopolo” jako nieudolność tamtych czasów i wstydzimy się tego zjawiska. Poklejone literkami szyldy kojarzymy z brakiem gustu czy złą estetyką. Jednak w dorobku reklamowym lat 90. można dostrzec pewne pozytywy. W nieudolności tamtych projektów jest pewien urok, prawda, odzwierciedlenie tamtych czasów. Nie da się zaprzeczyć, że ekspansja „Typopolo” poszła za daleko i wręcz zaatakowała, zaśmieciła i zagrabiła krajobraz miast. Możemy jednak doszukać się w niej optymistycznych aspektów, a nawet inspiracji dla naszych przyszłych projektów.

Typopolo – litera, a discopolo 2

Oczywiście, nadal powinniśmy edukować społeczeństwo, a ilość szyldów warto, aby ustępowała mniejszym, ale bardziej wartościowym kreacjom. Musimy jednak uważać, by podczas tego sprzątania nie wyeliminować zbyt wielu elementów, zwłaszcza tych użytecznych. Pamiętajmy, że właśnie to nieuporządkowanie przypomina nam, że przestrzeń miasta należy do nas wszystkich. W Gdyni aktualnie toczy się fantastyczna inicjatywa zmiany szyldów dla rzemieślników przedsiębiorców – akcja „Re:design”. Jest to świetny przykład, jak można zmienić wygląd przestrzeni publicznej, nie ingerując przy tym agresywnie w zmianę charakteru miejsca.
Mija dzień, mija noc i światła gasną

„Typopolo” powoli znika z naszych ulic. Widzimy nowe szyldy, reklamy, podświetlane neony, które nie zawsze są lepsze od ich poprzedników. Jednak coraz częściej przestrzenią miejską zajmują się profesjonaliści, a Gdynia jest dobrym przykładem zmieniającego się wizualnie miasta. Następnym razem krocząc ulicą, przyjrzyj się reklamom i szyldom miejsc obok, których spacerujesz. Przestrzeń, która nas otacza, może dawać niezliczoną ilość inspiracji! Zauważ, jak pracuje i ciągle się zmienia. Mam takie przeczucie, że jeszcze zatęsknimy za „Typopolo”, ale zanim całkowicie zniknie z naszych ulic, może minąć trochę czasu.